niedziela, 24 marca 2013

Rozdział III


Notka pojawiła się z poślizgiem i nie w terminie.Jest krótka ale obiecuję,że kolejna będzie bardzooo długa Ale pewnie nikt tego nie czyta, więc co za różnica :D
Rozdział dedykuję pewnemu koledze, który jest moją inspiracją do postaci Scorpiusa oraz Karolowi, który w pewien sposób naprowadził mnie na Mmaile.
Przepraszam, że robię taki przeskok o parę miesięcy ale nie będę opisywała dnia po dniu ._.
ENJOY!
_________________________________________________________________

Od: Uroczy Ślizgon
Do: Pewna Gryfonka
Temat:RE: Korki
Mój zgrabny i jakże seksowny tyłek nie pojawi się dzisiaj w bibliotece, gdyż będzie wykonywał erotyczny taniec z miotłą po Pokoju Wspólnym.
Scorp.

Od: Wkurzona Gryfonka
Do : Nie będziesz uroczy, nawet jeśli Ci za to zapłacą
Temat:RE[2]: Korki
Twój nie zgrabny i jakże odrażający tyłek pojawi się w bibliotece, gdyż jest zwolniony  z przymusowego erotycznego tańca z miotłą po Pokoju Wspólnym.
Rose

Na usta blondyna wpłynął szeroki uśmiech satysfakcji. Spojrzał na zegarek, 18.40. Zerwał się szybko z łóżka i pognał do dormitorium Albusa. Bez pukania wparował do pokoju Pottera i zaczął tańczyć jak idiota, wykrzykując : A Ty się prześpisz z Puchonką, a Ty się prześpisz się z Puchonką. Rudzielec spojrzał na niego z politowaniem i wypchnął rozradowanego przyjaciela za drzwi. Młody Malfoy zbiegł w dół po schodach i w podskokach przemierzał korytarze Hogwartu. Na błoniach zaczęło już zmierzchać, ostatni uczniowie wchodzili do zamku ze smutkiem rezygnując z widoku zachodzącego nad jeziorem słońca. Wielka kałamarnica leniwie plasnęła mackami w taflę jeziora, po czym zanurkowała w jego odmętach. Blondyn wyhamował tuż przed biblioteką i przybrał minę znudzonego życiem arystokraty. W głowie miał już ułożony plan, jak zdobyć Rose.  Rudowłosa czekała na niego w środku,  pomimo zakładu Scorpius musiał przyznać, że Rose wydoroślała i wypiękniała. Podniosła na niego swoje ogromne, czekoladowe oczy a uśmiech momentalnie zszedł z jej twarzy
-Pan arystokrata zaszczycił nas swoją obecnością. Bijmy pokłony – mruknęła z pogardą i ruszyła przez bibliotekę
Gdy dotarła do ostatniego regału przy samej ścianie, pociągnęła za grzbiet  wściekle czerwonej książki a mebel przesunął się w lewo ukazując wąski, ciemny korytarz. Spojrzała na niego przez ramię i bez trudu weszła w przejście. Po dwóch minutach wędrówki, dotarli przed ogromne dębowe drzwi, dziewczyna popchnęła je a ich oczom ukazał się ogromny pokój. Na ścianach zostały wymalowane krajobrazy Zakazanego Lasu a na suficie zaczarowane rozgwieżdżone niebo
-Widzisz tego chłopczyka, tam pod ścianą ? – spytała i wskazała na koniec pomieszczenia – To Arnie. Będziesz go uczył, jest w drugiej klasie a nadal nie opanował Wingardium Leviosa. Masz być miły, bo ma ciężką sytuację w domu. Inaczej twój nos przywita się z panią pięścią, zrozumiano ?
Blondyn leniwie kiwnął głową i niedbałym krokiem podszedł do chłopaka. Mały dosięgał mu ledwie do klatki piersiowej, miał czarną potarganą czuprynę i kwadratowe okulary delikatnie przekrzywione w bok zza których patrzyły na niego błękitne oczy. Bił z nich strach, a gdyby się przyjrzeć głębiej mieszał się on z niepewnością. Chłopak uklęknął przy malcu by zrównać się z nim poziomami
-Cześć, jestem Scorpius – wyciągnął do niego rękę i uśmiechnął się przyjaźnie – będę Cię od dzisiaj uczył
Arnie nieufnie podał mu rękę, potrząsnął nią i szybko się cofnął
- Okey Arnie, poćwiczymy dzisiaj Wingardium Leviosa. Najpierw przećwiczymy ruch ręką, weź różdżkę – malec  wykonał polecenie – no to obrót i trach! Tak, bardzo dobrze mały. No więc, spróbujesz teraz lewitować te poduszki obok mnie do pudła po środku pokoju. Dasz radę?
-Dam! –pisnął i od razu zabrał się do roboty
Ze stosu, na którym znajdowało się dwadzieścia poduszek chłopakowi udało się lewitować zaledwie dwie. Wprawdzie z lekcji na lekcję poduszek lewitowało do pudła coraz więcej liczba ta  nigdy nie przekroczyła dziesięciu.
Dni mijały bardzo szybko, czas płynął nieubłaganie dostarczając mieszkańcom Hogwartu coraz to nowszych utrapień, przyjaźni, sensacji i plotek. Nauczyciele nie oszczędzali żadnego z roczników i zadawali tony prac domowych, robili wiele sprawdzianów i wymyślali coraz to nowsze zajęcia by zapełnić uczniom wolny czas. Klub pojedynków, eliksirów, latania. Nawet profesor Logbottom doczekał się swojego klubu miłośników zielarstwa. Kapitanowie drużyn Quidditcha toczyli zacięte boje o boisko i dokładali kolejne treningi w imię Pucharu. Hogwartczycy z dnia na dzień stawali się coraz bardziej szarzy i nijacy. Z ich twarzy znikały pogodne uśmiechy, wyparowywały jakiekolwiek chęci do życia. Wracali do Pokoi Wspólnych rzucając torbami z książkami i przeklinając nauczycieli. Nawet wielcy James Potter i Billy Jordan zaprzestali urozmaicania życia mieszkańców zamku swoimi kawałami, ślęcząc nad książkami i przygotowując się do OWUMENTÓW. Zniknęły miłe wieczory w Pokoju Wspólnym Gryfonów, wielkie libacje u Ślizgonów, wspólne wieczory z naukom Krukonów a nawet pojedynki szachowe Puchonów. Ostatnimi rzeczami, kótre powstrzymywała młodych czarodziei  przed zbiorowym samobójstwem były zbliżające się święta i rodzące się przyjaźnie i związki. Annie została znienawidzona przez fankluby Jake’a i starszego Pottera. Bowiem obaj panowie zauroczyli się brunetką. W bardzo krótkim czasie panna Crevey rozkochała w sobie potomka Wood’ów i razem stworzyli uroczą parę. James przegrał niestety walkę o serce dziewczyny, lecz nie dał po sobie tego poznać i stał się dla niej bratem, którego nigdy nie miała. Plotki krążące po murach zamku wprawiały w konsternację i rozbawiały nawet nauczycieli. Według niektórych profesor Longbottom zdradzał swoją żonę Lunę z nauczycielką eliksirów, a McGonagall planowała ślub z woźnym. W końcu nadszedł tak długo wyczekiwany grudzień. Biały puch pokrył błonia i Zakazany Las rozsiewając wokół baśniową atmosferę. Sama profesor Cooper wydawała się nią odurzona i zmniejszyła nakład prac domowych, skończyła ‘opluwać jadem’ uczniów, a nawet zaczęła się pogodnie uśmiechać. Tak… Hogwart zmieniał się bardzo szybko i nikt nie był w stanie przewidzieć kolejnych wydarzeń. Zdziwienie wywołały również przyjazne stosunki pewnej Gryfonki i pewnego Ślizgona. Wprawdzie Rose oznajmiła Malfoyowi, że może być co najmniej jego koleżanką to i tak zakłady zostały obstawione i szkoła czekała z niecierpliwością dla dalsze etapy ich znajomości. Misterny plan Scorpiusa, którego celem było zdobycie Rose przez swoje opanowanie i chęć pomocy powoli  legł w gruzach. Jego zapasy cierpliwości i samokontroli były na wyczerpaniu, a feralna panna Weasley nie zwracała na niego najmniejszej uwagi. Zakres ich znajomości został ograniczony do odprowadzania go na korepetycje i drobnymi rozmowami na lekcjach bądź przerwach. Dni do końca zakładu mijały a blondyn nadal nie miał żadnego pomysłu co zrobić by zdobyć Rose i wygrać zakład. Wydawało mu się, że próbował już wszystkiego. Zaczął od najbardziej banalnego pytania o wyjście do Hogsmeade ale odmówiła, wyrzuciła do kosza wysłane przez niego kwiaty a po chodzeniu za nią cały dzień i błaganiach o spotkanie w Pokoju Życzeń dostał w policzek. Swoje odmowy tłumaczyła jego skłonnością do zmiany dziewczyn co tydzień, snobistycznym i aroganckim podejściem do życia i zarozumiałością.  W końcu po miesiącu rozmyślań doznał olśnienia. Uradowany wybiegł z dormitorium po obiedzie i pognał w stronę wieży Gryfonów, stanął przed portretem Grubej Damy i wyczekiwał jakiegokolwiek Gryfona.  Ku jego radości ze schodów nadeszła Lily Potter, na widok przyjaciela uśmiechnęła się szeroko i podeszła go uściskać.
-Cześć panie nie-odzywam-się-od-miesiąca
-Cześć wiewióro –uśmiechnął się – przepraszam, mamy urwanie głowy z szlabanami od McGonagall
-Haha, nadal niczego się nie nauczyliście? My też mieliśmy imprezę, ale wystarczyły trzy trzeźwe osoby żebyśmy nie wpadli
Blondyn wytrzeszczył na nią oczy i popukał się w głowę
-A niby jesteście tacy mądrzy – zachichotała i ruszyła w stronę portretu, podała hasło i zatrzymała się przed wejściem – wchodzisz?
-Nie, ale jakbyś mogła to zawołaj Arnie’go Micelson’a
-Jasne – uśmiechnęła się i  przeszła przez dziurę
Po chwili wyłonił się z niej Arnie, przerażony rozglądał się na boki aż zauważył Scorpiusa. Jego twarz złagodniała a kąciki ust lekko się podniosły. Podszedł do  niego pewniejszym krokiem i  zadarł głowę do góry.
-Chciałeś mnie widzieć? –pisnął
-Tak mały, posłuchaj bo.. ja bardzo potrzebuję twojej pomocy
-Mojej? A do czego ja się mogę przydać?
-Zakochałem się w pewnej dziewczynie, ale ona ciągle mnie odrzuca i mówi, że jestem okropny i nikomu nie pomagam. Czy mógłbyś opowiedzieć tej dziewczynie jak pomagam Tobie?
Chłopak spojrzał na niego niepewnie a po chwili uśmiechnął się szeroko
-Powiedz tylko jak się nazywa – zaszczebiotał
-Rose Weasley – odwzajemnił uśmiech Scorpius i poczochrał malca po czym odwrócił się na pięcie i pobiegł na zajęcia.
Do końca dnia nie mógł się skupić na niczym, siedział jak na szpilkach a gdy usłyszał ostatni  dzwonek wybiegł z ogromnym uśmiechem na twarzy do wieży Gryffindoru. Przebijał się zręcznie przez tłumy hogwartczyków, którzy rozczarowani deszczem i pluchom wracali do swoich pokoi wspólnych. Deszcz zaczął zacinać w szyby a niebo rozdarła ogromna błyskawica. Świece w zamku zapaliły się aby rozbić szarość, która przedostała się do środka. Przed portretem stała Roe, w poczochranych włosach, umazana na policzkach błotem śmiała się perliście z James’a, który przewrócił się uciekając przed Irytkiem.
-Cześć wam – wykrzyknął Scorpius i zaczął machać ręką
-Hej Scor, idziesz z nami pograć w Quidditcha?- wyszczerzył się James
-W taką pogodę?
-A co, boisz się, że fryzura Ci oklapnie?- zażartowała Rose
-Powiedzmy – uśmiechnął się – Rose czy mogę z Tobą porozmawiać?
-Yym.. jasne, chodź – podeszła do niego szybkim krokiem, wzięła pod ramię i odeszli w głąb korytarza. W tym czasie zrezygnowany James przelazł przez dziurę i zniknął w przytulnym Pokoju Wspólnym.
-Więc czego chcesz?
-Wiem, że masz mnie za skończonego idiotę i dupka, który nie potrafi pomóc innym. Nie proszę Cię o cuda, proszę Cię tylko o to żebyś wyszła ze mną na normalny spacer do Hogsmeade w sobotę.
Rudowłosa zatrzymała się przed oknem, stając w świetle rzucanym przez pochodnię. Spojrzała w jego stalowe oczy, doszukując się w nich w nich fałszu i kpiny.  Uważnie analizowała każdą część jego twarzy, każdy najmniejszy ruch. Nie znalazła nawet odrobiny. Kąciki jej ust zadrgały lekko i podniosły się ku górze
-Nie mam pojęcia co kombinujesz, ale jeśli spróbujesz wywinąć jakikolwiek numer źle się to dla Ciebie skończy. Więc, sobota. Przyjdź po mnie o dwunastej – uśmiechnęła się i w podskokach odeszła
On Scorpius Malfoy chciał się z nią umówić?  I na dodatek wykorzystał małego Arniego, który przez cała przerwę opowiadał jej jaki Malfoy jest cudowny. W głowie Rose myśli toczyły bitwę. Jedna strona upierała się, że uczucia blondyna są szczere i może chce naprawić relacje między nimi. Druga strona uparcie twierdziła, że ta Ślizgońska gnida na pewno coś kręci i knuje za jej plecami. Ruda przyznała zwycięstwo stronie, która twierdziła że jego intencje są zupełnie szczere. W końcu przez wakacje się zmieniła, wydoroślała i wypiękniała. W tym zamyśleniu dotarła przed Portret Grubej Damy gdzie zastała kłócących się Annie i Jake’a. Dziewczyna ze łzami w oczach wymachiwała rękami i wykrzywiła, że jest palantem i skończonym kretynem, chłopak stał podparty pod ścianę z rękami założonymi na piersiach i przyglądał się jej z rozbawieniem. Rose podeszła do przyjaciółki i wzięła pod rękę, szybko podała hasło i nie zważając na jej protesty wciągnęła ją do Pokoju. Większość twarzy zwróciła się w stronę dziewcząt,  które w pośpiechu wbiegały po schodach James wstał i natychmiast ruszył w ich stronę
-Co się stało?- spytał twardo
-James ja nie wiem czy to jest dobry pomysł..
-Rose, jest w porządku –zapewniła ją podłamanym głosem -On..on  bezczelnie gapił się na wszystkie dziewczyny dookoła od paru dni. Dzisiaj przyłapałam go jak całował się z jakąś piątoklasistką przed kolacją – chlipała
Potter natychmiast szczelnie zamknął ją w swoich ramionach pozwalając się jej wypłakać. Rudowłosa była bardzo zdziwiona zaistniałą sytuacją lecz nie skomentowała zajścia tylko odeszła do dormitorium dając im trochę czasu. Usiadła na łóżku i zaczęła grzebać w odmętach pamięci kiedy doszło do zbliżenia jej kuzyna i przyjaciółki. Ostatnie miesiące wypełniły jej randki, nauka, treningi Quidditcha i korepetycje. Najwidoczniej życie publiczne szkoły wymknęło jej się z pod kontroli. Mówi się trudno, westchnęła i opadła na poduszki. Kotka Lilith wskoczyła jej na klatkę piersiową i pocieraniem głowy o mostek domagała się pieszczot
-Wyzyskiwacz – mruknęła z rozbawieniem i podrapała kotkę za uchem, ta zamruczała i wyciągnęła się na brzuchu rudowłosej – ten świat wariuje Lilith, istne szaleństwo..