Notka pojawiła się z poślizgiem i nie w terminie.Jest krótka ale obiecuję,że kolejna będzie bardzooo długa Ale pewnie nikt
tego nie czyta, więc co za różnica :D
Rozdział dedykuję pewnemu koledze, który jest moją inspiracją do
postaci Scorpiusa oraz Karolowi, który w pewien sposób naprowadził mnie na Mmaile.
Przepraszam, że robię taki przeskok o parę miesięcy ale nie będę
opisywała dnia po dniu ._.
ENJOY!
_________________________________________________________________
Od: Uroczy Ślizgon
Do: Pewna Gryfonka
Temat:RE: Korki
Mój zgrabny i jakże seksowny tyłek nie pojawi się dzisiaj w
bibliotece, gdyż będzie wykonywał erotyczny taniec z miotłą po Pokoju Wspólnym.
Scorp.
Od: Wkurzona Gryfonka
Do : Nie będziesz uroczy, nawet jeśli Ci za to zapłacą
Temat:RE[2]: Korki
Twój nie zgrabny i jakże odrażający tyłek pojawi się w bibliotece,
gdyż jest zwolniony z przymusowego
erotycznego tańca z miotłą po Pokoju Wspólnym.
Rose
Na usta blondyna wpłynął szeroki uśmiech satysfakcji.
Spojrzał na zegarek, 18.40. Zerwał się szybko z łóżka i pognał do dormitorium
Albusa. Bez pukania wparował do pokoju Pottera i zaczął tańczyć jak idiota,
wykrzykując : A Ty się prześpisz z Puchonką, a Ty się prześpisz się z Puchonką.
Rudzielec spojrzał na niego z politowaniem i wypchnął rozradowanego przyjaciela
za drzwi. Młody Malfoy zbiegł w dół po schodach i w podskokach przemierzał
korytarze Hogwartu. Na błoniach zaczęło już zmierzchać, ostatni uczniowie
wchodzili do zamku ze smutkiem rezygnując z widoku zachodzącego nad jeziorem
słońca. Wielka kałamarnica leniwie plasnęła mackami w taflę jeziora, po czym
zanurkowała w jego odmętach. Blondyn wyhamował tuż przed biblioteką i przybrał
minę znudzonego życiem arystokraty. W głowie miał już ułożony plan, jak zdobyć
Rose. Rudowłosa czekała na niego w
środku, pomimo zakładu Scorpius musiał
przyznać, że Rose wydoroślała i wypiękniała. Podniosła na niego swoje ogromne,
czekoladowe oczy a uśmiech momentalnie zszedł z jej twarzy
-Pan arystokrata zaszczycił nas swoją obecnością. Bijmy
pokłony – mruknęła z pogardą i ruszyła przez bibliotekę
Gdy dotarła do ostatniego regału przy samej ścianie,
pociągnęła za grzbiet wściekle czerwonej
książki a mebel przesunął się w lewo ukazując wąski, ciemny korytarz. Spojrzała
na niego przez ramię i bez trudu weszła w przejście. Po dwóch minutach
wędrówki, dotarli przed ogromne dębowe drzwi, dziewczyna popchnęła je a ich
oczom ukazał się ogromny pokój. Na ścianach zostały wymalowane krajobrazy
Zakazanego Lasu a na suficie zaczarowane rozgwieżdżone niebo
-Widzisz tego chłopczyka, tam pod ścianą ? – spytała i
wskazała na koniec pomieszczenia – To Arnie. Będziesz go uczył, jest w drugiej
klasie a nadal nie opanował Wingardium
Leviosa. Masz być miły, bo ma ciężką sytuację w domu. Inaczej twój nos
przywita się z panią pięścią, zrozumiano ?
Blondyn leniwie kiwnął głową i niedbałym krokiem podszedł do
chłopaka. Mały dosięgał mu ledwie do klatki piersiowej, miał czarną potarganą
czuprynę i kwadratowe okulary delikatnie przekrzywione w bok zza których
patrzyły na niego błękitne oczy. Bił z nich strach, a gdyby się przyjrzeć
głębiej mieszał się on z niepewnością. Chłopak uklęknął przy malcu by zrównać
się z nim poziomami
-Cześć, jestem Scorpius – wyciągnął do niego rękę i
uśmiechnął się przyjaźnie – będę Cię od dzisiaj uczył
Arnie nieufnie podał mu rękę, potrząsnął nią i szybko się
cofnął
- Okey Arnie, poćwiczymy dzisiaj Wingardium Leviosa. Najpierw przećwiczymy ruch ręką, weź różdżkę –
malec wykonał polecenie – no to obrót i
trach! Tak, bardzo dobrze mały. No więc, spróbujesz teraz lewitować te poduszki
obok mnie do pudła po środku pokoju. Dasz radę?
-Dam! –pisnął i od razu zabrał się do roboty
Ze stosu, na którym znajdowało się dwadzieścia poduszek
chłopakowi udało się lewitować zaledwie dwie. Wprawdzie z lekcji na lekcję
poduszek lewitowało do pudła coraz więcej liczba ta nigdy nie przekroczyła dziesięciu.
Dni mijały bardzo szybko, czas płynął nieubłaganie
dostarczając mieszkańcom Hogwartu coraz to nowszych utrapień, przyjaźni,
sensacji i plotek. Nauczyciele nie oszczędzali żadnego z roczników i zadawali
tony prac domowych, robili wiele sprawdzianów i wymyślali coraz to nowsze
zajęcia by zapełnić uczniom wolny czas. Klub pojedynków, eliksirów, latania.
Nawet profesor Logbottom doczekał się swojego klubu miłośników zielarstwa.
Kapitanowie drużyn Quidditcha toczyli zacięte boje o boisko i dokładali kolejne
treningi w imię Pucharu. Hogwartczycy z dnia na dzień stawali się coraz
bardziej szarzy i nijacy. Z ich twarzy znikały pogodne uśmiechy, wyparowywały
jakiekolwiek chęci do życia. Wracali do Pokoi Wspólnych rzucając torbami z
książkami i przeklinając nauczycieli. Nawet wielcy James Potter i Billy Jordan
zaprzestali urozmaicania życia mieszkańców zamku swoimi kawałami, ślęcząc nad
książkami i przygotowując się do OWUMENTÓW. Zniknęły miłe wieczory w Pokoju
Wspólnym Gryfonów, wielkie libacje u Ślizgonów, wspólne wieczory z naukom
Krukonów a nawet pojedynki szachowe Puchonów. Ostatnimi rzeczami, kótre powstrzymywała
młodych czarodziei przed zbiorowym samobójstwem
były zbliżające się święta i rodzące się przyjaźnie i związki. Annie została
znienawidzona przez fankluby Jake’a i starszego Pottera. Bowiem obaj panowie
zauroczyli się brunetką. W bardzo krótkim czasie panna Crevey rozkochała w
sobie potomka Wood’ów i razem stworzyli uroczą parę. James przegrał niestety
walkę o serce dziewczyny, lecz nie dał po sobie tego poznać i stał się dla niej
bratem, którego nigdy nie miała. Plotki krążące po murach zamku wprawiały w
konsternację i rozbawiały nawet nauczycieli. Według niektórych profesor Longbottom
zdradzał swoją żonę Lunę z nauczycielką eliksirów, a McGonagall planowała ślub
z woźnym. W końcu nadszedł tak długo wyczekiwany grudzień. Biały puch pokrył
błonia i Zakazany Las rozsiewając wokół baśniową atmosferę. Sama profesor
Cooper wydawała się nią odurzona i zmniejszyła nakład prac domowych, skończyła ‘opluwać
jadem’ uczniów, a nawet zaczęła się pogodnie uśmiechać. Tak… Hogwart zmieniał
się bardzo szybko i nikt nie był w stanie przewidzieć kolejnych wydarzeń.
Zdziwienie wywołały również przyjazne stosunki pewnej Gryfonki i pewnego Ślizgona. Wprawdzie Rose oznajmiła Malfoyowi, że może być co najmniej jego
koleżanką to i tak zakłady zostały obstawione i szkoła czekała z
niecierpliwością dla dalsze etapy ich znajomości. Misterny plan Scorpiusa,
którego celem było zdobycie Rose przez swoje opanowanie i chęć pomocy
powoli legł w gruzach. Jego zapasy
cierpliwości i samokontroli były na wyczerpaniu, a feralna panna Weasley nie
zwracała na niego najmniejszej uwagi. Zakres ich znajomości został ograniczony
do odprowadzania go na korepetycje i drobnymi rozmowami na lekcjach bądź
przerwach. Dni do końca zakładu mijały a blondyn nadal nie miał żadnego pomysłu
co zrobić by zdobyć Rose i wygrać zakład. Wydawało mu się, że próbował już
wszystkiego. Zaczął od najbardziej banalnego pytania o wyjście do Hogsmeade ale
odmówiła, wyrzuciła do kosza wysłane przez niego kwiaty a po chodzeniu za nią
cały dzień i błaganiach o spotkanie w Pokoju Życzeń dostał w policzek. Swoje
odmowy tłumaczyła jego skłonnością do zmiany dziewczyn co tydzień,
snobistycznym i aroganckim podejściem do życia i zarozumiałością. W końcu po miesiącu rozmyślań doznał
olśnienia. Uradowany wybiegł z dormitorium po obiedzie i pognał w stronę wieży
Gryfonów, stanął przed portretem Grubej Damy i wyczekiwał jakiegokolwiek
Gryfona. Ku jego radości ze schodów
nadeszła Lily Potter, na widok przyjaciela uśmiechnęła się szeroko i podeszła
go uściskać.
-Cześć panie nie-odzywam-się-od-miesiąca
-Cześć wiewióro –uśmiechnął się – przepraszam, mamy urwanie
głowy z szlabanami od McGonagall
-Haha, nadal niczego się nie nauczyliście? My też mieliśmy
imprezę, ale wystarczyły trzy trzeźwe osoby żebyśmy nie wpadli
Blondyn wytrzeszczył na nią oczy i popukał się w głowę
-A niby jesteście tacy mądrzy – zachichotała i ruszyła w
stronę portretu, podała hasło i zatrzymała się przed wejściem – wchodzisz?
-Nie, ale jakbyś mogła to zawołaj Arnie’go Micelson’a
-Jasne – uśmiechnęła się i
przeszła przez dziurę
Po chwili wyłonił się z niej Arnie, przerażony rozglądał się
na boki aż zauważył Scorpiusa. Jego twarz złagodniała a kąciki ust lekko się
podniosły. Podszedł do niego pewniejszym
krokiem i zadarł głowę do góry.
-Chciałeś mnie widzieć? –pisnął
-Tak mały, posłuchaj bo.. ja bardzo potrzebuję twojej pomocy
-Mojej? A do czego ja się mogę przydać?
-Zakochałem się w pewnej dziewczynie, ale ona ciągle mnie
odrzuca i mówi, że jestem okropny i nikomu nie pomagam. Czy mógłbyś opowiedzieć
tej dziewczynie jak pomagam Tobie?
Chłopak spojrzał na niego niepewnie a po chwili uśmiechnął
się szeroko
-Powiedz tylko jak się nazywa – zaszczebiotał
-Rose Weasley – odwzajemnił uśmiech Scorpius i poczochrał
malca po czym odwrócił się na pięcie i pobiegł na zajęcia.
Do końca dnia nie mógł się skupić na niczym, siedział jak na
szpilkach a gdy usłyszał ostatni dzwonek
wybiegł z ogromnym uśmiechem na twarzy do wieży Gryffindoru. Przebijał się zręcznie
przez tłumy hogwartczyków, którzy rozczarowani deszczem i pluchom wracali do
swoich pokoi wspólnych. Deszcz zaczął zacinać w szyby a niebo rozdarła ogromna
błyskawica. Świece w zamku zapaliły się aby rozbić szarość, która przedostała
się do środka. Przed portretem stała Roe, w poczochranych włosach, umazana na
policzkach błotem śmiała się perliście z James’a, który przewrócił się
uciekając przed Irytkiem.
-Cześć wam – wykrzyknął Scorpius i zaczął machać ręką
-Hej Scor, idziesz z nami pograć w Quidditcha?- wyszczerzył
się James
-W taką pogodę?
-A co, boisz się, że fryzura Ci oklapnie?- zażartowała Rose
-Powiedzmy – uśmiechnął się – Rose czy mogę z Tobą
porozmawiać?
-Yym.. jasne, chodź – podeszła do niego szybkim krokiem,
wzięła pod ramię i odeszli w głąb korytarza. W tym czasie zrezygnowany James
przelazł przez dziurę i zniknął w przytulnym Pokoju Wspólnym.
-Więc czego chcesz?
-Wiem, że masz mnie za skończonego idiotę i dupka, który nie
potrafi pomóc innym. Nie proszę Cię o cuda, proszę Cię tylko o to żebyś wyszła
ze mną na normalny spacer do Hogsmeade w sobotę.
Rudowłosa zatrzymała się przed oknem, stając w świetle
rzucanym przez pochodnię. Spojrzała w jego stalowe oczy, doszukując się w nich
w nich fałszu i kpiny. Uważnie
analizowała każdą część jego twarzy, każdy najmniejszy ruch. Nie znalazła nawet
odrobiny. Kąciki jej ust zadrgały lekko i podniosły się ku górze
-Nie mam pojęcia co kombinujesz, ale jeśli spróbujesz
wywinąć jakikolwiek numer źle się to dla Ciebie skończy. Więc, sobota. Przyjdź
po mnie o dwunastej – uśmiechnęła się i w podskokach odeszła
On Scorpius Malfoy chciał się z
nią umówić? I na dodatek wykorzystał
małego Arniego, który przez cała przerwę opowiadał jej jaki Malfoy jest
cudowny. W głowie Rose myśli toczyły bitwę. Jedna strona upierała się, że
uczucia blondyna są szczere i może chce naprawić relacje między nimi. Druga
strona uparcie twierdziła, że ta Ślizgońska gnida na pewno coś kręci i knuje za
jej plecami. Ruda przyznała zwycięstwo stronie, która twierdziła że jego
intencje są zupełnie szczere. W końcu przez wakacje się zmieniła, wydoroślała i
wypiękniała. W tym zamyśleniu dotarła przed Portret Grubej Damy gdzie zastała
kłócących się Annie i Jake’a. Dziewczyna ze łzami w oczach wymachiwała rękami i
wykrzywiła, że jest palantem i skończonym kretynem, chłopak stał podparty pod
ścianę z rękami założonymi na piersiach i przyglądał się jej z rozbawieniem.
Rose podeszła do przyjaciółki i wzięła pod rękę, szybko podała hasło i nie
zważając na jej protesty wciągnęła ją do Pokoju. Większość twarzy zwróciła się
w stronę dziewcząt, które w pośpiechu
wbiegały po schodach James wstał i natychmiast ruszył w ich stronę
-Co się stało?- spytał twardo
-James ja nie wiem czy to jest
dobry pomysł..
-Rose, jest w porządku –zapewniła
ją podłamanym głosem -On..on bezczelnie
gapił się na wszystkie dziewczyny dookoła od paru dni. Dzisiaj przyłapałam go
jak całował się z jakąś piątoklasistką przed kolacją – chlipała
Potter natychmiast szczelnie
zamknął ją w swoich ramionach pozwalając się jej wypłakać. Rudowłosa była bardzo
zdziwiona zaistniałą sytuacją lecz nie skomentowała zajścia tylko odeszła do
dormitorium dając im trochę czasu. Usiadła na łóżku i zaczęła grzebać w
odmętach pamięci kiedy doszło do zbliżenia jej kuzyna i przyjaciółki. Ostatnie
miesiące wypełniły jej randki, nauka, treningi Quidditcha i korepetycje.
Najwidoczniej życie publiczne szkoły wymknęło jej się z pod kontroli. Mówi się
trudno, westchnęła i opadła na poduszki. Kotka Lilith wskoczyła jej na klatkę
piersiową i pocieraniem głowy o mostek domagała się pieszczot
-Wyzyskiwacz – mruknęła z
rozbawieniem i podrapała kotkę za uchem, ta zamruczała i wyciągnęła się na
brzuchu rudowłosej – ten świat wariuje Lilith, istne szaleństwo..